Musimy umówić się na jedną rzecz- ściągamy te okulary. Te, przez które widzimy temat w zachwianych proporcjach, patologicznie. Gdzie wyrzuty sumienia służą do manipulacji, kontroli i trzeba się z nich leczyć. Zobaczmy raczej rodzinę- emocjonalnie zdrową, dbającą o relacje, bezpieczną. Taką, jaką chcemy tworzyć.
A gdyby tak na złość wszystkiemu co oczywiste, zadawać sobie zawsze jedno przekorne pytanie? I z uporem maniaka szukać dowodów przeciwko temu, co się wie? Trudne. Genialne.
Może i każdy z nas jest inny i wyjątkowy, ale zapewniam Cię- nerwy ponoszą nas najczęściej w tych samych lub bardzo podobnych momentach. Wiesz o co mi chodzi?
Nieprzyjemne emocje biorą się z niezaspokojonych potrzeb. Tylko których?
Większość „końców” w życiu to równocześnie jakieś „początki”. Chyba, że w istocie to jest koniec życia. Wówczas dla określonych osób początek czegokolwiek (i gdziekolwiek) wygląda zgoła inaczej. Pojęcie planu pokazuje środkowy palec, a przyszłość? Przyszłość nic nie robi, przecież w gruncie rzeczy jej nie ma. Jest jedno. I to cholernie na pewno. Jest odarte z frazesu: TU I TERAZ.
Dziecko w emocjach opowiada, jak niesprawiedliwie obszedł się z nim nauczyciel. Jedni rodzice nawykowo nie wierzą swojemu „łobuzowi”. Inni natychmiast interweniują. A co robi rodzic w równowadze?
Atak gniewu dziecka. Złość, która bierze górę nie tylko nad nim, ale i nad zdezorientowanym rodzicem. Jak reagować, by zamiast poczucia winy albo przegranej, móc wreszcie poczuć kontrolę i skuteczność?