Nieprzyjemne emocje biorą się z niezaspokojonych potrzeb. Tylko których?
W ostatnim filmie w serii o Emocjach Rodzica (klik) przegrzebuję się przez trzy metry mułu pod emocjami (czego nie wiesz o emocjach, na pewno dowiesz się z moich odcinków). Jeśli brak Ci tego doświadczenia, obejrzyj najpierw ten dziesięciominutowy filmik:
A teraz coś sobie wyjaśnijmy.
Jaka jest różnica między zachcianką a potrzebą?
Przede wszystkim warto powiedzieć sobie szczerze– w przypadku dzieci określenie czegoś zachcianką odbywa się często tylko po to, by zrzucić z siebie konieczność pochylenia się nad jakąś sprawą na serio. Dzieciak czegoś chce, to jest nieosiągalne albo po dorosłemu – niewykonalne. Czyli zachcianka. Nie ma dyskusji, bo to rozpieszcza, bo to bez sensu.
Miałam taką sytuację. Jedno z moich dzieci miało wtedy około sześciu lat i dostało spazmów w markecie budowlanym, ponieważ nie zgadzaliśmy się na zakup kolorowych przywieszek do kluczy, na które się uparło. No przecież nie potrzebowaliśmy ich, cała awantura bez sensu. Bogu dzięki, prowadziłam wtedy Szkołę dla Rodziców i gruczoły wychowawcze pracowały mi intensywniej niż normalnie. I wiesz co? Zrozumiałam, że to wcale nie chodziło o te plastikowe kółeczka. Byliśmy w sklepie, dokonywaliśmy wyborów, kupowaliśmy nowe rzeczy. Moje dziecko też chciało w tym uczestniczyć AKTYWNIE. Też chciało o czymś ZDECYDOWAĆ. Też chciało mieć na to WPŁYW. A że akurat trafiły się zawieszki, no to bęc.
To, czego chcę, nie musi być tym, czego potrzebuję.
Dziecko chce słodycze. Czy skoro chce to znaczy, że tego potrzebuje? Czy jeśli damy mu kilo słodyczy, będzie to faktycznie zaspokojenie jego potrzeb? Oczywiście, że nie. Nie to co dorośli, prawda? Oh, wait…
Bo gdy chcę nową sukienkę, to czasem dlatego, że POTRZEBUJĘ poczuć się, jak ta pani, która mi się z nią kojarzy. Tak naprawdę POTRZEBUJĘ jej PEWNOŚCI SIEBIE, jej poczucia SAMOAKCEPTACJI i WŁASNEJ WARTOŚCI. Albo POTRZEBUJĘ poczuć się ATRAKCYJNA dla mojego męża? A może jej kolor symbolizuje moją POTRZEBĘ ZABAWY? Chcę sukienkę? Nie. Chcę, POTRZEBUJĘ znacznie więcej. Ale akurat sukienka jest najłatwiejszym, choć wcale niekoniecznie skutecznym, katalizatorem tych potrzeb.
On chce sobie kupić motocykl. „Zgłupiał na starość”, „nie ma co robić z pieniędzmi” albo najzwyczajniej „chce się zabić”. Tymczasem on, znudzony codziennością potrzebuje rozpaczliwie ZMIANY, jakiejś nowej STYMULACJI i WYZWAŃ. Łaknie PRZESTRZENI i tamtej NIEZALEŻNOŚCI, która została daleko w tyle za jego stabilną pracą i rodzinnymi zobowiązaniami. Albo miał takie marzenie i wreszcie chciałby je ZREALIZOWAĆ. Ta myśl, że mknie sam pochylony w odważnym pędzie, a słońce odbija się w jego lśniącym kasku… WOLNOŚĆ.
Czy to znaczy, że nie ma co kupować sobie nowej sukienki albo należy pogrzebać myśl o motocyklu? Nie. Warto rozumieć, co Tobą kieruje, czego tak naprawdę pragniesz, czego potrzebujesz. Bo wtedy SKUTECZNIEJ ZASPOKOISZ te potrzeby. Może zamiast zakupów wystarczy, żeby mąż dowiedział się, że tak bardzo brak Ci kolacji przy świecach albo beztroskiej imprezy ze znajomymi. Może zamiast kupować motocykl powinieneś rozejrzeć się za inną pracą? A może nie. Może jednak sukienka i motor. Kluczem jest wiedza.
Mam kilka sukienek w szafie. Kilka trudnych rozmów na koncie. Mój mąż ma motocykl. I czasem słońce odbija się w jego lśniącym kasku. Wiedza to potęga.