Wbili mnie w podłogę. Dodali skrzydeł. Pokazali, że można. Są tacy ojcowie, jakich nie znałam. Wy pewnie też.
Typowe. Cały tydzień w robocie, niech więc dadzą mu teraz chwilę spokoju. Przecież to mu się zwyczajnie należy. Niech ona zajmie się dzieciakami. One w ogóle go nie słuchają, robią co chcą, a głównie bałagan. Czuje, jak wzbierają w nim nerwy, te same co zawsze. Wystarczy, że tyra na ich utrzymanie, prawda?! „Może jak urosną to będzie lepiej”, pociesza się czasem w myślach. Wtedy go zrozumieją i będzie mógł być ojcem, jakim zawsze chciał być. Może będzie miał więcej czasu.
„Naucz mnie obsługiwać dziecko.”
Cały tydzień w robocie, ale jeszcze nie wraca do domu. Przychodzi na zajęcia. Zgodził się dla świętego spokoju, żeby ona przestała mu wiercić dziurę w brzuchu. Albo żeby dowiedzieć się, jak zmienić dziecko. Nauczyć się je obsługiwać. Bo w domu znów nerwy jak zawsze.
To taki facet, z którym można pójść na piwo, żeby nałykać się testosteronu. Usłyszeć dowcip, którego nie powtórzysz przy dzieciach. Pogadać o sprzęcie, sporcie, polityce.
A potem o emocjach i uczuciach. O komunikacji z dzieckiem. O wychowywaniu a nie obróbce opornego na współpracę materiału.
Analizuje swoją relację z synem albo córką. Z jakiegoś powodu nie mówi: „Chrzanię! Jestem zmęczony. Dajcie mi spokój”. A mógłby przecież. Z jakiegoś powodu mówi raczej: „O rzesz…, ale to trudne”. I ćwiczy zachęcanie do współpracy, rozwiązywanie konfliktów, właściwe pochwały.
I wraca co tydzień, po robocie. Żeby opowiedzieć jak się wkurzał i tracił cierpliwość. Ale też jak mu się udawało przełamywać schemat, zareagować inaczej. Jak walczył z nawykiem.
Bo to jest taki facet, który walczy. Stawia czoła. Mierzy się z wyzwaniem.
Bo to jest Mężczyzna, który jest Ojcem.
Tomek, Piotrek, Mariusz, Krzysiek, Grzesiek, Dominik, Michał… chylę przed Wami czoła, chłopaki.
Photo by Nathan Cowley from Pexels