Tylko trzy słowa, które w zestawie brzmią bardzo ok, bardzo na „tak”. Uwaga! Potrafią paskudnie kłamać.


Na konferencji TEDxWSB, Jacek Walkiewicz niemal strofuje poprzedzających go prelegentów. Za co? Ano za to, że dokonawszy niesamowitych rzeczy twierdzą, że im się to udało zrobić. Bo to nie prawda. Nic im się nie udało.

Oni to ZROBILI.

Dlaczego „udało mi się” jest złe? Bo brzmi jak „przypadkiem”, jak „tak wyszło”, jak „to tak naprawdę nie moja zasługa”. Odbiera szansę na dostrzeżenie wysiłku, okazanie wdzięczności, pogratulowania sukcesu najważniejszej osobie. SOBIE.

Na jednym ze spotkań „Czasu dla Siebie” poznałam kobietę, która robiła niezwykłe rzeczy. Służyła chorym i ich rodzinom, a dodatkowo, po nocach, relaksowała się…pracochłonnym rękodziełem. I kiedy rozmawiałyśmy w kręgu o docenianiu siebie i swojej pracy, ona zupełnie nie mogła w to wejść. Była przekonana, że to co robi, to nic nadzwyczajnego. Znalazłoby się tysiąc pięćset osób, które zrobiłyby to lepiej. Miny zebranych kobiet wyrażały całkowite zdumienie. Choć w gruncie rzeczy niemal każda z nas nosiła w sobie większe lub mniejsze przekonanie o swojej niedoskonałości, którą przebija doskonała reszta świata.

UDAŁO CI SIĘ? Zrób test.

  1. Wypisz kilka zdań zaczynających się od „Udało mi się”. To może być np. udało mi się znaleźć dobrego męża, udało mi się zdać egzamin na prawo jazdy, udało mi się dostać fajną pracę, udało mi się zarobić na wakacje, udało mi się przetrwać życie z niemowlakiem, udało mi się nie nawrzeszczeć dziś na nikogo, udało nam się zbudować dom itp.
  2. Do każdego zdania wypisz sobie, co musiałaś zrobić, żeby Ci „się udało”. Przyjrzyj się- to naprawdę było dziełem przypadku?
  3. Przepisz jeszcze raz te zdania z pierwszego punku ale tym razem bez „udało mi się”. Znalazłam dobrego męża. Zdałem egzamin. Dostałam fajną pracę. Zarobiłem na wakacje. Przetrwałam życie z niemowlakiem. Nie nawrzeszczałem dziś na nikogo. Zbudowaliśmy dom… Powiesz to na głos? Jak się czujesz?

Kiedy ja zmieniałam w ten sposób zdania, początkowo czułam się nieswojo. Mówiłam: stworzyłam piękny dom. Założyłam ogród. Nagrałam filmy na własny kanał na YouTube. Pomogłam pewnej grupie osób… I choć to wszystko prawda i wynik mojej nieraz bardzo ciężkiej pracy, to jednak potykam się o ten próg w wejściu na wyższy poziom docenienia siebie. No bo czy to na pewno moja zasługa? Czy ktoś nie wytknie mi zaraz, że to nic nadzwyczajnego? A może na dodatek będzie miał rację?

Idę o zakład, że większość z Was pomyślała teraz „a cóż jest ważne to, co inni sobie pomyślą?! Ważne co TY o tym myślisz!”. I będziecie mieć całkowitą rację. A jak często jesteście co do tego przekonane, gdy chodzi o WAS, o Wasze zdanie, wybory, włożoną pracę? Mogłabym teraz poczynić jeszcze jeden zakład…

Jeszcze jednego jestem prawie pewna. Że większą trudność z „udało mi się” mają kobiety niż mężczyźni. Podobnie zresztą twierdziły dziewczyny z „Czasu dla Siebie”. Że ich mężowie potrafią być z siebie zadowoleni, tudzież gratulować sobie sukcesu, dużo łatwiej i częściej niż one. Że ich dużo mniej obchodzi, czy inni załatwiliby sprawę X lepiej. Jeśli o mnie chodzi, zamierzam się tymi mężczyznami zainspirować.

Jacek Walkiewicz twierdzi, że nic nie jest dziełem przypadku, wszystko jest wynikiem określonych działań. Dostrzeż je w swoim życiu, nawet te bardzo odległe w czasie. DOCEŃ je, bo to TWOJA ciężka robota. Nawet jeśli chodzi „tylko” o takie zorganizowanie dnia, że wszystko (udało się?) załatwiłaś/-eś, przygotowałaś/-eś sprawozdanie na czas albo wyprowadziłaś/-eś psa zanim znów zlał się w przedpokoju. Bo gdyby nie TY…

Dodaj komentarz