Dziecko w emocjach opowiada, jak niesprawiedliwie obszedł się z nim nauczyciel. Jedni rodzice nawykowo nie wierzą swojemu „łobuzowi”. Inni natychmiast interweniują. A co robi rodzic w równowadze?
„Drodzy rodzice, nie wierzcie we wszystko, co dzieci opowiadają o szkole. My zaś obiecujemy, że nie będziemy wierzyć we wszystko, co dzieci mówią o was”. Ten tekst jest jeszcze z wersją o przedszkolu. Wielu rodziców reaguje na niego wysypką. Przecież ich dziecko nie kłamie! Niech się nauczyciele nie chowają za zgrabnymi złotymi myślami.
Konflikt pomiędzy uczniami. Albo uwaga za zachowanie. Jedynka za (nie)przygotowanie na lekcję. Każda sytuacja, w którą zaangażowane są przynajmniej dwie osoby implikuje przynajmniej dwie wersje wydarzeń. Dajmy na to, wersję „A” i „Ą”, zależną np. od tego, gdzie kto siedział albo komu jaka stała się szkoda i na ile ją przeżywa. Czy pamiętasz, że do Twojego domu przychodzi tylko jedna opowieść, jeden punkt widzenia? Jeśli uważasz, że jest w pełni wystarczająca, zapytaj dziecko, czym zajmujesz się w pracy. Serio. Zapisz to sobie i na chłodno porównaj z faktami. Zobaczysz, że to co dzieci mówią o nas, naprawdę przepuszczone jest przez kilka filtrów, z niewiedzą i niezrozumieniem na czele. I dokładnie tak samo może być z gorącymi newsami ze szkoły.
Jak reagować? Odetchnij głęboko. Daj się dziecku wygadać, nazwij przeżywane przez niego emocje, np. „ale cię ta sytuacja rozzłościła!”, „widzę, że to był dla ciebie duży stres”. Absolutnie nie oceniaj („ale o taki drobiazg się pokłóciliście?!”), nie wypominaj niczego („dopiero co robiłeś aferę, że…, a tu teraz…”), parafrazuj dla lepszego zrozumienia („a więc powiedziałeś pani, że ta praca została na biurku, tak?”). Ono samo ochłonie i da pełniejszy obraz faktów. Natomiast jeśli znasz różne wersje tych wydarzeń i nie jest to „A” i „Ą” ale A i „Ź” to na Twoim miejscu zorientowałabym się uważniej, skąd aż takie rozbieżności.
Odpowiedzialność zbiorowa.
„Ja nie gadałam/ ja nie krzyczałem/ my nic nie zrobiliśmy, to ONI. To dlaczego ja też mam karę?!”. Pomińmy wersję, w której dziecku umknęło, że jednak było w grupie ICH. Niech będzie rzeczywiście poszkodowany w wyniku zastosowania odpowiedzialności zbiorowej. I co teraz?
Oczywiście masz rację tłumacząc mu, że branie wszystkich we wspólny nawias nie jest dobre i może kogoś skrzywdzić. Dzięki Bogu, w domu możesz całkowicie skupić się na dziecku. Pewnie przerywasz swoje zajęcia, gdy coś Ci opowiada i dostaje od Ciebie 100 % indywidualnego traktowania. Tymczasem klasa, szkoła to zbiorowość. Minimum 15 osób na raz. Na jednego dorosłego. Skupienie się na każdym z osobna jest fizycznie niewykonalne. Owszem, jawna niesprawiedliwość nie da się zaakceptować ale… żadna zbiorowość nie przewiduje indywidualnego traktowania zawsze i wszędzie. To dlatego „wszyscy” geje są obsceniczni na paradach równości oraz z gruntu niewierni swoim partnerom, a „każdy” ksiądz to pederasta i złodziej… I choć należy walczyć z krzywdzącymi uogólnieniami (zaangażowani w walkę często dostrzegają nierówność tylko po jednej ze stron), to można dziecku zrobić wielką krzywdę nie przygotowując go na członkostwo w grupie społecznej. W domu może być jedynym rodzynkiem w puszystym cieście codzienności. Jednak jeśli oczekujesz, że w szkole będzie tak samo, to opowiedz mi o swojej planecie, człowiecze…
Maski, które noszą dzieci.
Uwaga, frazes: w różnych miejscach przybieramy różne twarze. I nie chodzi o to, że jedną masz na kolanie a inną w miejscu powyżej, a jeszcze trzecią standardowo od frontu. Jesteś pracownikiem w pracy, rodzicem w domu, parterem w związku, członkiem… grupy. I nie uwierzę w to, że zawsze formułujesz myśli lub relacje w ten sam sposób. Z Twoim dzieckiem jest podobnie. W szkole jest uczniem wobec nauczycieli i częścią rocznika, klasy, paczki wobec uczniów. Więc bardzo możliwe, że nie znasz dziecka od strony, jaką tam prezentuje. Nie widzisz, jak stara się zwrócić na siebie uwagę rówieśników. Jak reaguje, gdy nauczyciel zabroni mu tego, co może robić w domu. Co mówi, kiedy nie ma kasy do automatu z przekąskami a inni kupili sobie batony. Nie oddawaj ręki, że córka lub syn „nigdy w życiu by tego nie zrobili”, bo szkoda kończyny. Zamiast tego uwierz w ludzki wymiar swojego dziecka i przyjmij do wiadomości, że ono też ma twarzE.
O czym nie wie nauczyciel?
To prawda, że nauczyciele ogromnie wiele nie wiedzą o twoim dziecku. Nie widzą łez, gdy ono nie ogarnia pracy domowej. Ani czułości wobec domowego pupila. Nie mają pojęcia o tym, że przed zaśnięciem Twój syn lub córka dzieli się z tobą sekretami. Mimo wszystko jednak obcują z nim codziennie po kilka godzin. To niemała próbka czasowa. Obserwują pierwsze reakcje na szkolne sukcesy i porażki. Jak wchodzi w grupę i ile jest w stanie dla niej zrobić. Dostrzegają ewentualną popularność w grupie i kogo trzyma się na przerwie. A co z tym, czego nie widzą a powinni? Liczą, że im opowiesz.
Opowiesz tak, jak się to robi pomiędzy dorosłymi. Pozostawiając dziecku bycie… dzieckiem. Dając mu poczucie, że otoczony jest mądrymi ludźmi, w bezpiecznym środowisku, które nie chce jego krzywdy. Opowiesz tak, jak chcesz, aby Ci opowiadano– w celu wzajemnego porozumienia, a nie udowodnienia, że nie masz racji.
Jestem nauczycielem. Jestem mamą trójki dzieci, w tym dwojga uczniów. Od lat pomagam rodzicom, wychowawcom i nauczycielom skutecznie komunikować się z dzieckiem i dla dobra dziecka. Naprawdę wiem, co mówię.
Photo by Andrea Piacquadio from Pexels